Czas, by inni piłkarze brali odpowiedzialność na swoje barki
W piątek spotkaniem Niemcy – Szkocja rozpoczną się mistrzostwa Europy. Polacy do rywalizacji przystąpią w niedzielę – o godz. 15 w Hamburgu zmierzą się z Holendrami. Jak poinformował sztab medyczny reprezentacji, występ Lewandowskiego w inauguracyjnym starciu jest wykluczony, a pod znakiem zapytania stoi udział innego napastnika Karola Świderskiego.
Bosacki przypomniał, że selekcjoner Michał Probierz powołał szeroką kadrę i nie powinien mieć kłopotów ze znalezieniem zmienników.
"Na pewno sytuacja z Robertem i Karolem gdzieś może mącić spokój przed pierwszym meczem, przede wszystkim trenerowi. Bo nagle z 26 zawodników, zostaje mu 24, a jak odejmiemy trzech bramkarzy, to tylko 21. Z drugiej strony to nie jest tak, że trener powołał 11 piłkarzy, reszta jest tylko +dowołanych+ do kadry. Każdy z nich, który przyjechał na zgrupowanie, a teraz jest w Niemczech, musi być gotowy wyjść na boisko i zagrać" – powiedział PAP 20-krotny reprezentant Polski.
Bosacki nawiązując do tej sytuacji, wspomniał swoją historię z mundialu w Niemczech w 2006 roku. Wówczas został powołany na turniej w ostatniej chwili zastępując Damian Gorawskiego, u którego wykryto wadę serca.
"Pamiętam, jak wszyscy mi mówili, że jadę na wakacje. A ja zagrałem dwa mecze i strzeliłem dwie bramki. Szkoda, że one akurat nic nam nie dały (w meczu z Kostaryką, wygranym przez biało-czerwonych 2:1 – PAP)" – przypomniał.
Jak dodał, nadszedł też odpowiedni moment, by reprezentacja umiała sobie radzić bez Lewandowskiego. Wierzy, że znajdą się piłkarze, którzy wezmą ciężar odpowiedzialności na swoje barki.
"Takie sytuacje w piłce zdarzają się i nawet dosyć często. I nie ma sensu płakać, ale trzeba szukać mądrych rozwiązań. Kontuzja Robertowi nie przytrafiła się na rozgrzewce przed meczem – zawodnicy mieli dużo czasu, żeby oswoić się z tą sytuacją i być lepiej przygotowanym psychicznie. Jakiś czasu temu Robert w jednym z wywiadów przyznał, żeby chciałby, by ktoś w końcu zdjął ciężar odpowiedzialności z jego barków, bo wszyscy ciągle patrzą na niego. Dlatego teraz jest chyba idealny moment, by ci młodsi piłkarze przejęli tę rolę. Niech odpowiedzialność rozłoży się na całą drużynę, na wszystkich zawodników, bez względu na to, czy ktoś gra pięć minut, czy 90" - podkreślił.
Polacy przed Euro w sparingach w Warszawie pokonali Ukrainę 3:1 i Turcję 2:1. Zdaniem Bosackiego wyniki tych meczów zmieniły postrzeganie reprezentacji.
"Gdybyśmy przegrali choćby jeden z nich, to odbiór naszej reprezentacji mógłby być inny. A tak wynik zrobił swoje. Nasza gra wyglądała momentami całkiem nieźle, ale w meczach z Ukrainą, a szczególnie z Turcją popełniliśmy za dużo błędów. Często po odbiorze piłki, pierwsze podanie kończyło się stratą. Rywale tego nie wykorzystali, ale w spotkaniach z Holandią czy Francją konsekwencje takich zagrań mogą być poważne. Piłka jest grą błędów i do końca nie da się ich uniknąć, ale można je maksymalnie ograniczyć" – tłumaczył.
Biało-czerwoni w grupie D zmierzą się z Holandią, Austrią i Francją. Były defensor m.in. Lecha Poznań i VfL Nuernebrg przyznał, że wszystkie spotkania będą niezwykle trudne.
"Najważniejszy mecz zawsze jest ten najbliższy, w naszym przypadku z Holandią. O tych następnych spotkaniach to może tylko trener Michał Probierz myśli, ale na pewno nie rozmawia teraz o nich z piłkarzami. Takie kalkulowanie, że musimy wygrać z Austrią, by z trzeciego miejsca wyjść z grupy, to jest pierwszy krok do porażki w całym turnieju. Na mundialu w Niemczech mało kto mówił o pierwszym pojedynku z Ekwadorem, bo przecież wcześniej wygraliśmy z nim w meczu towarzyskim 3:0. Kibice, media skupiali się na kolejnym spotkaniu z Niemcami, a my z Ekwadorem przegraliśmy 0:2" – wspomniał.
Bosacki uważa, że wszystkie reprezentacje mają równe szanse, bowiem zaczynają z tego samego pułapu.
"Każdy z zespołów zaczyna z równą ilością punktów, ma tyle samo meczów do rozegrania w grupie. My dostaliśmy się na turniej może w ostatniej chwili, po barażach, a w decydującym pojedynku wygraliśmy po rzutach karnych. Historią nie można żyć, ale czasami warto o niej pamiętać. 32 lata temu Duńczycy na Euro pojechali prosto z wakacji, gdy zastąpili wykluczoną Jugosławię, a na koniec triumfowali" – podsumował Bosacki.(PAP)
autor: Marcin Pawlicki
lic/ pp/